Navi
Verdadero Amigo

Dołączył: 15 Lip 2008
Posty: 307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zawiercie/Sosnowiec Płeć:
|
Wysłany: 09.02.2012, Czw, 22:49 Temat postu: Estereotipos?/Stereotypy? |
|
|
Tak się zastanawiam i jestem ciekawa, co myślą pozostali forumowicze na ten temat. Czytając wpisy na forum w przeważającej większości można spotkać wpisy pozytywne na temat Hiszpanii, Hiszpanów, czy hiszpańskiego - wiadomo, jakby ktoś się tym wszystkim nie interesował, to by go tutaj nie było.
Do niedawna sama widziałam jedynie plusy.
Co sądzicie o Hiszpanach?
Ja niestety... rozczarowałam się ostatnio - oczywiście nie na tyle, żeby przestać uwielbiać tą moją Hiszpanię, ale..
Właśnie, wreszcie pojawiło się jakieś ALE.
Hiszpanie są negatywnie nastawieni do obcokrajowców, można wręcz powiedzieć, że ich zachowania ocierają się o ksenofobię - poczynając od studentów, a kończąc na wykładowcach. Może ja nie potrafię zrozumieć ich postępowania, bo sama lubię poznawać inne kultury? Jednak wydawałoby się, że ludzie, którzy studiują kierunek nazywany "Traducción e Interpretación", będą bardziej otwarci - choćby dla swojego własnego zysku w postaci podszkolenia języka obcego!
Mało komunikatywni, boją się odpowiedzieć, na pytane "que hora es?", albo "esta es una clase de terminologia?". Ja wcale nie chcę, żeby każdy z 70-osobowej grupy został moim najlepszym przyjacielem!
No cóż. Może się bali, bo to Europa Środkowa? Nie, dla nich Polska to jest głęboki wschód... Może się bali, bo stanowię zagrożenie? Zagrożenie na rynku pracy i gdzie tam jeszcze.
Polacy mają kompleks Europy Zachodniej, czy Ameryki. Zupełnie niepotrzebnie! Przekonałam się, co hiszpańska studiująca młodzież, którą się nazywa "elitą" (przynajmniej w Maladze, gdzie miałam szczęście przebywać) reprezentuje swoją wiedzą. Pomsta do nieba. Może jestem niesprawiedliwa, ale... to wszystko było dla mnie zaskoczeniem - i to niemałym.
Przez cały semestr miałam zajęcia z przedmiotu Lengua y Cultura C - Italiano, które były prowadzone przez Włocha. Oprócz części językowej facet prowadził też zajęcia z kultury, historii, literatury. Niestety, na moje oko, te wykłady dla niego to była orka na ugorze. Zadawał pytania, odwoływał się do historii powszechnej, do geografii - i zero odzewu ze strony studentów.
Co się wydarzyło w '89?
Cisza.
Kto napisał "Boską Komedię"?
Cisza.
Jak się nazywa enklawa na terenie Włoch?
Cisza.
I można by wymieniać jeszcze wiele takich pytań. Gdy facet nawiązał do getta warszawskiego i do II wojny światowej, dziewczyna siedząca za mną zapytała się koleżanki "o co chodzi z tym gettem warszawskim? co w nim się działo?".
Cholera. Przecież nie wymaga się szczegółowych dat! Tylko jakiegoś ogólnego pojęcia.
No i do tego wszystkiego "polskie obozy zagłady" i poważne pytania "jak Polacy czują się z taką świadomością, że organizowali takie coś".
Nie generalizuję. Bo spotkałam wiele miłych i sympatycznych osób, ciekawych świata i innych zwyczajów. Mieszkam z trzema Hiszpankami, które naprawdę są wspaniałe i można powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy. Ich rodzina zaadoptowała mnie w czasie Bożego Narodzenia, odebrali mnie z lotniska i pokazali, co gdzie się znajduje, jak dojechać na uniwersytet i gdzie są poszczególne wydziały.
Jestem jedynie rozczarowana poziomem wiedzy, a także prowadzeniem studentów za rączki, i półtoragodzinnym tłumaczeniem "co będzie na egzaminie", podczas gdy w ciągu semestru przerobione zostały trzy pojęcia gramatyczne, z których mam notatki na trzech kartkach.
I pomijając to, że podszkoliłam język - chyba jednak wolę polski system studiowania, z jego wszystkimi wadami, gdzie oprócz suchej wiedzy masz też szkołę życia, którą ja nazywam "jak nie drzwiami, to oknem".
A w ogóle... to jakiś taki zastój na tym forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|